Każdy ma chyba kilka takich momentów, o których wie, że nie zapomni ich do końca swojego życia. Dla mnie, jednym z takich wydarzeń jest moja pierwsza w życiu rozmowa kwalifikacyjna, którą odbyłem jeszcze na studiach. Pod koniec piątego roku finansów i rachunkowości zacząłem myśleć o znalezieniu pracy w zawodzie. Byłem osobą otwartą i nieźle znającą się na finansach, do tego miałem kilka miesięcy doświadczenia na stanowisku doradcy klienta w banku. Co prawda był to staż załatwiany z uczelni, jednak zawsze stanowił cenny punkt w moim CV.
Przeszukując Internet w poszukiwaniu ofert pracy dla kieleckich finansistów natrafiłem na ogłoszenie skierowane do doradców finansowych, doradca finansowy Kielce. Wymogi przedstawione w ogłoszeniu niemal w 100% zgadzały się z moim życiorysem, dlatego postanowiłem pójść za ciosem i przesłać swoje dokumenty aplikacyjne.
Po tygodniu otrzymałem informacje o zaproszeniu na rozmowę kwalifikacyjną i wiedziałem, że jeśli uda mi się odpowiednio zaprezentować – posada będzie moja! Rozpocząłem intensywne przygotowania do spotkania: odświeżałem informacje ze studiów i przygotowywałem odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania. Do tego powtórzyłem też zestaw najważniejszych słów po angielsku związanych typowo z branżą finansową. Szereg przedsięwziętych zabiegów sprawił, że na rozmowę poszedłem spokojny i zrelaksowany. Sama rozmowa nie wyróżniała się niczym szczególnym –zapamiętałem ją zapewne tylko dlatego, że było to pierwsze tego typu spotkanie w moim życiu. W moim odczuciu zaprezentowałem się dość dobrze, jednak na wynik procesu rekrutacyjnego musiałem jeszcze trochę po czekać. Po kolejnym tygodniu otrzymałem telefon z podziękowaniem za udział w rekrutacji i informacją, że niestety wybrano innego kandydata. Nie jestem osobą, która się łatwo załamuje, ale w tamtym momencie było mi naprawdę przykro.