Zawsze marzyłam o pracy w banku, jednak gdy po kilku miesiącach bezowocnych poszukiwań wymarzonej posady nadal byłam bez pracy, postanowiłam odstawić na pewien czas plany pracy w banku oraz poszukać zatrudnienia w czymś innym. Takim oto sposobem, całkiem przez przypadek trafiłam do pracy na stanowisku doradcy finansowego w Gdańsku.
Pierwsze kilka tygodni zatrudnienia upłynęło mi na ciągłych szkoleniach i nauce zawodu, doradca finansowy Gdańsk, jednak już wtedy poczułam, że doradztwo finansowe może być tym, czego szukałam. Po miesiącu od pierwszego dnia w nowej pracy zasiadłam obok jednego ze współpracowników, zatrudnionych na stanowisku doradcy finansowego już przez dłuższy czas. Moim zadaniem było przysłuchiwać się rozmowom z klientami oraz uczyć jak przeprowadzać profesjonalne spotkania. Od czasu do czasu mogłam zadać jakieś pytanie lub wypowiedzieć się na temat tej lub innej oferty. Już w trakcie pierwszego tygodnia takiego siedzenia zwróciłam parę razy uwagę koledze, który moim zdaniem podawał klientom błędne informacje. Za pierwszym razem uśmiechnął się i podziękował za zwrócenie uwagi, jednak z każdym kolejnym razem widziałam jego rosnącą złość i zdenerwowanie. Kontrolowany wybuch nastąpił w dniu, gdy podczas jednej z tradycyjnych rozmów z klientami zwróciłam uwagę swojemu koledze, po czym klienci poprosili bym to ja poprowadziła ich sprawę. Kolega prawie zagotował się ze złości i od razu pobiegł na skargę do szefa. Powiedział, że podkopuję jego alibi, wtrącam się i podaję klientom błędne informacje. Moja wersja była oczywiście zupełnie inna, dlatego szef zarządził zorganizowanie dla nas krótkiego testu z zakresu prowadzenia rozmów z klientami i oferty produktowej poszczególnych instytucji. W moim mniemaniu byłam na z góry przegranej pozycji, ponieważ na swoim koncie miałam zaledwie miesiąc doświadczenia. Byłam w szoku, gdy okazało się, że podczas testu wypadłam o wiele lepiej niż mój kolega. Pokazałam na co mnie stać i tym samym awansowałam na samodzielnego doradcę.