Mój narzeczony przez ponad rok pracował w zawodzie doradcy finansowego w Zabrzu. Praca nie była jakaś cudowna, jednak przynosiła mu całkiem niezłe zarobki i poczucie stabilizacji zawodowej. Nie wiem jak on wytrzymywał codziennie tyle godzin z klientami, jednak jakimś cudem ciągły kontakt z nowymi osobami, którym trzeba było powiedzieć to samo nie sprawiał mu większych problemów. W pewnym okresie pracy narzeczonego w doradztwie, z zatrudnienia w tym zawodzie zrezygnował jego najlepszy kolega z pracy, który już po tygodniu mógł się pochwalić nową, lepiej płatną i mniej wymagająca posadę.
Narzeczony, zachęcony sukcesem kolegi oraz rozochocony jego zachętami zdecydował, że również zrezygnuje z pracy i poszuka zawodowego szczęścia gdzieś indziej. Niestety, w jego przypadku znalezienie nowej, lepiej płatnej pracy okazało się zadaniem nie do przeskoczenia. Po półrocznym okresie bezrobocia zaczął bardzo żałować odejścia z pracy i zamknięcia sobie drogi powrotu. Powoli jego oszczędności zaczęły topnieć, a nowej pracy nie było nigdzie widać. Dopiero po roku udało mu się, po znajomości, dostać pracę jako magazynier w dużym supermarkecie w Zabrzu, doradca finansowy Zabrze. Widzę, że nowa praca nie sprawia mu wiele przyjemności, do tego zarobki magazyniera są śmiesznie małe w porównaniu z tymi, które mógłby mieć zostając na posadzie doradcy finansowego. Niestety, za głupotę się płaci, a mój narzeczony dostał nauczkę, którą będzie pamiętał do końca życia.